niedziela, 2 marca 2014

Noworodek vs. zwierzaki - czyli domowe zoo

Autor: Tata
via Pinterest

Już niedługo prosto ze szpitala do domu przywiozę żonę i młodego. Wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku, lecz jest tu mały haczyk. Nie chodzi nawet o to, iż remont, który zacząłem w lipcu ubiegłego roku wciąż trwa i trwa, ani o to, że mieszkamy z  mamusią, a o gromadę sierściuchów biegających po domu. 

Wprowadzając się do teściowej zabraliśmy ze sobą kota oraz psa, a w domu już mieszkał taki sam duet. No cóż, 140 m2, cztery zwierzaki my i teraz jeszcze do gry wkroczy Bąsiu. 

Czyli tak, mamy dwa koty - znajdy, dachowce, dwa psy - labradora i jamnika, jamnior podobno rasowa miniaturka. Wiecie jak ciężko jest to towarzystwo ogarnąć na co dzień?! A gdy urodzi się młody, to  sam nie wiem jak zareaguje na nasze domowe zoo i jak będą się zachowywały poszczególne sierście. 



Zaczynamy od początku.

Sara - wredny jamnior

Jamnik, jest nieresocjalizowany, mały, wredny, gryzie, szczeka na wszystko co tylko stuknie, puknie. A na każde zdanie "dzień dobry" zrywa się z kanapy i pędem leci do drzwi, oczywiście ujadając. Typowy pies zaczepno-obronny. On zaczepia, potem jego trzeba bronić. Potrafi uwiesić się wilczurowi na szyi. Żeby nie było, to nie koniec, jest to pies kanapowo-podkocowy i zawsze chce spać z właścicielami pod kołdrą - niezależnie od temperatury. Gdy żonka zaszła w ciążę, oczywiście wyautowaliśmy dziada na inne miejsce, lecz nadal siedzi w sypialni, nie miałem siły się z nim kłócić. Reasumując nie wiem czy jest bardziej wredny psiak od niego, nie będę wdawał się w szczegóły potrzeb fizjologicznych załatwianych po złości w domu. Ach jeszcze jedno, wszystko co zostaje jadalnego na stole jest jego. Kocie żarcie też jest przepyszne.

Nuna

Kot, który z nami przyjechał jest natomiast nieustannie głodny. Nie ma znaczenia czy wstajesz do łazienki, gdzie stoi jego miska, o 3 w nocy, czy 6 rano on i tak tam na ciebie czeka i drze się straszliwie o michę. Akurat teraz, gdy jest dość zimno na zewnątrz jego królestwem jest kuweta, której wcześniej nigdy nie posiadał. Ile kot może sikać?? A dwa koty to już w ogóle. W tym przypadku przynajmniej trafia do kuwety bo gdy robi II to już na kafelki. I woli niestety w domu, bo na dworze śnieg i zimno w ogon.

Megus - chodzący słodki osioł

Zwierzaki. które już tu mieszkały są bardziej ogarnięte. Pies przynajmniej jest spokojny i miły dla gości. Złodzieja zalizałby na śmierć. Jego najszczęśliwszymi momentami dnia jest czas gdy dostaje miskę i może pójść na spacer. Ale spacer musi być minimum godzinny, bo inaczej troszkę marudzi. Nie wiem, czy do zalet należy zaliczyć, że jest "osioł" bo gdy utknie pod stołem to ma problem żeby samemu wyjść i to że po żarciu zawsze musi być deser, czyli wszystkie okoliczne śmieci z kompostowników.

Miniak - cichociemny

Kot jest cichociemny, z reguły wyautowany, gdzieś się czai, tu coś kuknie, tu zerknie, tu posiedzi, ale nie przeszkadza mu to śledzić jamnika i naszego kota. Czai się za nimi jak "Szpieg z krainy deszczowców." Atutem jest to że nie zostawia niespodzianek w łazience na podłodze, chociaż chyba też kocha kuwetę i nie wyobraża sobie zrobienia I na zewnętrznym. 

Pomijam fakt, że wiecznie któreś choruje. A to jamnikowi coś w kręgosłupie strzeli, a to kota coś pogryzie, a to labradorka się w oko ukłuje, a to znowu jakieś rozwolnienie i inne perypetie. U weterynarza to już karta stałego klienta założona.

Mając całe towarzystwo w kupie, weź przywieź tu młodego. Nie dość, że sam będę w szoku, przecież nigdy nie miałem noworodka na wyłączność, to teraz nie wystarczy mieć oczu dookoła głowy. Przecież zawsze jamnik może gdzieś wskoczyć zainteresowany piszczącą "zabaweczką" i nigdy nie wiem jak zareaguje, a wydaje mi się że na niego trzeba uważać najbardziej, przecież to on jest na górze piramidy, przynajmniej tak myśli. O resztę tatałajstwa raczej się nie martwię w kontekście bezpieczeństwa Bąsia, ale zobaczymy jak zareagują na nowego domownika. Nasz kot uwielbia dzieciaki, więc będzie trzeba pilnować, żeby nie leżał z nim cały czas w łóżeczku. A reszta, hmmm nigdy nie wiesz. 

Zaleta tego taka, że przynajmniej młody nie będzie miał alergii. A jak zwierzaki podpadną to w paczuszkę i na Madagaskar po nowe życiowe przygody. No chyba, że Wy macie jakieś pomysły jak to ogarnąć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz