wtorek, 11 marca 2014

Na szpitalnym wikcie

Autor: Bąsiu


Jakby ktoś był zainteresowany... nadal okupuję brzuch mamusi! Wiem, że wszyscy chcą żebym wylazł i żeby mogli mi pogilać koślunki bezpośrednio, a nie przez brzucha, ale ja mam Was na razie w swojej małej zgrabnej d... :P

Tymczasem nadal siedzimy/leżymy z mamą w szpitalu. Nabroiłem strasznie w tą niedzielę. Boję się, że mama mnie za to znielubi. Nudzimy się okropniaście. Nie ma tu nawet gdzie iść. Czasem urządzamy sobie spacery od jednego końca korytarza do drugiego końca - pasjonujące zajęcie.

Ha... ale jeżeli myślicie, że taki szpitalny dzień to full relaks to się mylicie. Opowiem Wam jak to wszystko wygląda.

6:00 - Pobudka. Nie ma co - nie dadzą się tu wyspać. Budzą mnie i mamę, podłączają do takiego urządzonka KTG na minimum 30 min i jeszcze oczekują, że będę się ruszać. A mi tak bardzo chce się spać. Nie wiem czy nie bardziej niż mamie. Później pomiar temperaturki i ciśnienia, bo wszystko musi być wpisane w kartę obserwacyjną, zanim przyjdzie czas na obchód.

7:00 - 8:00 - Tu się znajdzie troszkę czasu na przycięcie komarka, ale z drzemki wyrywają nas lekarze i pielęgniarki na obchodzie. Nie wiem czemu, ale w naszym przypadku codziennie wygląda to tak samo. Lekarz pyta mamę po co tu jest. Mama odpowiada, że mały - to ja! - się mało ruszał w niedzielę rano, a lekarz w śmiech. No wiem, wiem, że już oddałem z nawiązką, ale nie chcą już nas wypuścić.

8:00 - W końcu na stół wjeżdża śniadanie. Och! Już jesteśmy tacy głodni. Ale co to? Jakaś lurowata zupa mleczna, jakaś kawa z mlekiem, a może mleko z kawą, kto to wie... i na szczęście dwie kromki chleba z jakąś najtańszą szyneczką. Szkoda tylko, że nie dali noża do rozsmarowania masełka, ale mama sprytna bestia, jakoś radzi sobie widelcem :P

9:00 - 10:00 - Czas na badania. O ile jakieś robią. Mamie nie robią bo czekają, aż ja się na coś zdecyduję, a ja ... jak już mówiłem. Mi tu dobrze :)

10:00 - 13:00 - Czas wolny. Czas nudy. Czas na prysznic. Czas na cokolwiek chcesz. Tylko co tu można chcieć?

13:00 - Obiad! Znowu jesteśmy strasznie głodni, bo przecież na śniadanie jakoś tak coś słabo podjedliśmy. Dostajemy zupkę, drugie danie i kompocik. Zupka przejdzie, kompocik pyszny, a drugie.... Wczoraj było udko z kurczaka gotowane w wodzie, zimne rozgotowane brokułki i ziemniory. Skąd oni wzięli te ziemniory? Fuj! Dziś dostaliśmy te same ziemniory i chyba bigos, ale ciężkie to było do zidentyfikowania. Chyba w więzieniu lepiej karmią. Nie zjedliśmy. Trzeba będzie zadzwonić do jakiś dobrych ludzi, żeby coś dowieźli. Dobrze, że tata zrobił nam rano przepyszne kanapki.



14:00 - 16:00 - Ciesza, spokój, znowu nuda. Nic się nie dzieje. No chyba, że wpadnie pani położna i podłączy KTG. To wtedy leżymy, kopiemy, notujemy.

16:00 - 17:00 - Obchód. I znowu się z nas śmieją, że nie wiadomo po co tu przyszliśmy. Biedna mama. Założyli jej wenflon, a od niedzieli użyli tylko raz. Wszyscy czekają aż sam wyjdę. Może zrobię im niespodziankę i jednak wyjdę? Nie mogę się zdecydować.

17:00 - Kolacja! Och jak ja lubię jeść. Ale co to? Znowu trzy kromki chleba, szynka konserwowa i herbata z wiadra. Chyba jednak wyjdę bo na takim wikcie to ja długo nie wytrzymam. A babcia dziś dzwoniła i mówiła, że z tatą spaghetti bolognese dzisiaj jedzą... Mmmmm... rozmarzyłem się. 

18:00 - Czas na relaks :) Możemy sobie oczywiście pooglądać TV. 2 zł za godzinę :) Czas też na wieczorną kąpiel, ale jest kolejka bo jedna łazienka jest na dwa pokoje, więc dużo chętnych na podchlapki.

21:00 -23:00 - Kolejne badanka. Wieczorne KTG, mierzenie temperatury, ciśnienia i pytanie dnia pt. "Stolec był?". Jakby co ja jeszcze nie robię kupki, więc nie, nie było :P Ale, że łazienka na samym środku to za całą resztę współbiesiadników, można odpowiadać chórem bo wszystko słychać hihih

23:00 - Gasimy światła i idziemy spać. Łóżka skrzypią przy każdym przewrocie z boku na bok.. A zapomniałem Wam powiedzieć, że łóżka są mega wygodne - 5cm zafoliowany materac na metalowym stelażu. Co rusz ktoś chodzi do łazienki, bo przecież ciężarówki lubią robić siusiu. Szkoda tylko, że spuszczanie wody to hałas niczym wodospad Niagara. Czasem jeszcze jakiś mały człowiek zaczyna płakać po drugiej stronie korytarza. Nie rozumiem czemu nie woli w nocy spać tylko krzyczy jakby mu nóżki urywali... Ja też tak będę krzyczał? Chyba oszczędzę tego rodzicom.

06:00 - Pobudka ....

I tak mija nam dzień za dniem. Może jednak zrobię niespodziankę mamie i jednak wylezę sam. Straszą nas, że dają mi czas do czwartku, później się mną zajmą siłą i narzędziami.

Ps. U nas już wiosna, tata przygotował dla mnie ogródek, żebym mógł jeść ekologiczną marchewkę. On jeszcze nie wie, że większość tej marchewki wyląduje na nim :P

1 komentarz: