Autor: Tata
Źródło: internet |
Pierwsze szczepienia nasze dzieci dostają jeszcze w szpitalu. Obligatoryjnie i bez marudzenia rodziców. Przychodzi pani pielęgniarka i wbija w małego człowieka igiełkę ze szczepionką na WZW B i gruźlicę. Kolejnym etapem tortur dla maluszka jest czas gdy nadchodzi drugi miesiąc życia.
We wtorek wieczorem rozmawiałem przez telefon z kolegą z pracy i nieopacznie powtórzyłem jego pytanie:
"na co jutro szczepicie młodego???" (reakcję żony możecie sobie wyobrazić :) )
Oczywiście nie przeczytałem jeszcze wszystkich ulotek, które dostałem w przychodni, gdy zapisywałem Mikiego i nie wiedziałem na co, w jaki sposób i o co chodzi.
Późnym wieczorem przestudiowałem lekturę i zostało tylko kilka pytań. Po pierwsze: czy szczepimy jakimś "kombosem", po drugie: co ze szczepieniem na pneumokoki i rotawirusy.
My w końcu zdecydowaliśmy się na szczepienia tzw. 6w1 + rotawirusy i pneumokoki oraz meningokoki, na które szczepionka zostanie podana w późniejszym terminie.
Mimo, że jest to połączenie kilku szczepionek w jedną to i tak mały dostaje dwa zastrzyki w lewa i prawą nóżkę oraz doustnie do wypicia środek na rotawirusy.
Jak usłyszeliśmy młodego to stwierdziliśmy, że dokonaliśmy dobrego wyboru szczepionki - im mniej wkłuć tym lepiej. Owszem kosztowała nas ta wizyta trochę, szczególnie przez rotawirusy (pomyśleć, że taki mały łyczek w ampułce kosztuje aż tyle), ale po opowieściach naszych znajomych o borykaniu się zakażeniami tym czymś, stwierdziliśmy że wolimy uchronić młodego za każdą cenę.
A ceny są takie:
Wiemy, że chodzą po internecie teorie, że szczepienia są be, fuj i zarabiają na tym jedynie koncerny farmaceutyczne przy okazji trując nasze dzieci... ale komu wierzyć? Może własnemu instynktowi macierzyńskiemu i tacierzyńskiemu.
Jak usłyszeliśmy młodego to stwierdziliśmy, że dokonaliśmy dobrego wyboru szczepionki - im mniej wkłuć tym lepiej. Owszem kosztowała nas ta wizyta trochę, szczególnie przez rotawirusy (pomyśleć, że taki mały łyczek w ampułce kosztuje aż tyle), ale po opowieściach naszych znajomych o borykaniu się zakażeniami tym czymś, stwierdziliśmy że wolimy uchronić młodego za każdą cenę.
A ceny są takie:
- standardowe - darmowe
- 5w1 - ok 120 zł jedna dawka
- 6w1 - ok 190 zł jedna dawka
- pneumokoki - 250-300 zł za dawkę
- meningokoki - 110-150 zł za dawkę
- rotawirusy - 600-700 zł za cały cykl
- kleszczowe zapalenie mózgu - ok. 30 zł za dawkę
- grypa - ok. 90 zł za dawkę
Rodzice szykować portfele.
Wiemy, że chodzą po internecie teorie, że szczepienia są be, fuj i zarabiają na tym jedynie koncerny farmaceutyczne przy okazji trując nasze dzieci... ale komu wierzyć? Może własnemu instynktowi macierzyńskiemu i tacierzyńskiemu.
"Po zaszczepieniu maluszek może stać się marudny i mieć stany podgorączkowe oraz delikatne obrzęki w miejscu szczepienia." Takie dostaliśmy informacje od pani pediatry. Po powrocie do domu faktycznie Mikołaj trochę popłakiwał i nie miał ochoty na jedzenie. Zastanawialiśmy się czy można podać np. paracetamol. W końcu trochę spanikowany pojechałem do apteki i kupiłem paracetamol, gdyż ten w domowej apteczce okazał się dobry dla dzieci dopiero od 3 miesiąca życia.
Po telefonicznej konsultacji z pediatrą w końcu nie podaliśmy leku, a młody w końcu się najadł i uspokoił.
Cała noc przed nami.....zobaczymy.
Zawsze może pomóc okład z kota.
Cała noc przed nami.....zobaczymy.
Zawsze może pomóc okład z kota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz