czwartek, 16 października 2014

Macierzyństwo jest piękne, ale...

Źródło : Dina Goldstein - Fallen Princesses
Macierzyństwo jest piękne, ale cholernie trudne. Niestety nikt o tym nie mówi, a może mówi, ale jakoś nasza wyobraźnia tego nie ogarnia. Tak czy owak, niezależnie od wcześniej pozyskanych informacji, nie da się na to przygotować. Ba!, podejrzewam, że na drugie dziecko też się nie da przygotować, mimo posiadania już pewnego doświadczenia - zwyczajnie każde dziecko jest inne i wprowadza inny sajgon w życiu.
Przed pokazaniem się małego szkraba na świecie, życie jest łatwe - po prostu. Przychodzisz do pracy, wciskasz guziczek w ekspresie do kawy i już raczysz się cieplutką kawką. Potem jakieś newsy, ploteczki trochę pracy ;) Po pracy szybka, albo i długa runda po sklepach, spotkanie z kimś na mieście, kino, basen, siłownia... Jesz o której chcesz i masz czas to przygotować. Może posprzątasz, a może nie. Wieczorem lampka wina przed telewizorem, albo książka w łóżku. W weekend imprezka i wstajesz o której chcesz. Oczywiści każda noc przespana od A do Z.

Później sprawa się komplikuje. Kawę pijesz raz na parę dni, zazwyczaj zimną i nigdy na raz. Śniadanie raz jesz o 8, raz o 10, raz o 13, a niekiedy w ogóle. Gdzieś tam trzeba jeszcze wcisnąć prysznic, a może nie trzeba? W ogóle ustalona pora posiłków to jakaś abstrakcja. Żywisz się głównie słodyczami bo są najłatwiej dostępne :P - zbilansowana dieta matki karmiącej - buahaha.

Laptop i telefon to ulubione zabawki Twojego dziecka, więc jak już dane Ci będzie skorzystać z tych wynalazków, to i tak w połowie czytanego zdania będzie trzeba wstać i coś zrobić. Z resztą i tak na posiedzenie nie ma czasu. Jako, że jesteś kobietą, to w głowie masz ułożoną całą listę TO DO. Odkurzanie, pranie, zmywanie, prasowanie, sprzątanie, zwierzaki. To sprawy bieżące, a gdzie czas na jakieś większe porządki? Okna ufaflunione, remont nie skończony, w lodówce nowa cywilizacja. Kot po raz kolejny tego dnia wlazł obłoconymi łapami do łóżeczka młodego, pies przemaszerował takimi samymi łapami przez cały dom i wlazł na kanapę - musisz odkurzać po raz kolejny i wstawić następne pranie. Dodatkowo kundel wżarł Ci dzisiaj Twoje ulubione majtki. Masz ochotę go udusić. Trzeba kupić nowe.

Wypad do sklepu nigdy nie zajmie już 5 minut. Podjeżdżasz na parking, wyładowujesz z bagażnika wózek (jedna cześć, druga część, składasz do kupy), rozpinasz małego z fotelika, przekładasz do wózka, zapinasz. Młody w ryk bo myślał, że weźmiesz go na ręce. Gdzie ten smoczek? Wygrzebujesz smoczek, młody wypluwa - w tym tygodniu smoczka nie lubi, w zeszłym tygodniu by się z nim nie rozstawał. Minęło 5 minut. Już dawno kupiłabyś te trzy rzeczy na obiad. Jedziecie. Sklep przynajmniej jest ciekawy, więc zakupy mijają w przyjemnej atmosferze, no chyba że dziecię ma gorszy dzień, to śpiewasz, tańczysz i robisz miny :) - matka wariatka. Ładujecie się z powrotem do samochodu. Zakupy z wózka na glebę, młodego do samochodu - znowu w ryk bo myślał, że na ręce, wózek do bagażnika, zakupy na wózek. (Czemu kupiliśmy hatchbacka? A bo mi się bardziej podobają małe samochody :P). Zakupy zrobione, minęła godzina.

Obiad w domu sam się nie zrobi. Na dłuższe gotowanie nie masz czasu. Próbujesz więc przygotować coś na szybko. Ba teraz musisz ugotować coś też dla małego. Tylko co? Jest to dla Ciebie czarna magia. Nie dość, że nie wiadomo co? To jeszcze jak technicznie ugotować czegoś tylko trzy łyżki?

Kino, siłownia, basen? Nawet rower się kurzy w garażu. Masz ochotę iść pobiegać ale po pierwsze nie biegasz, a nawet jakbyś chciała to jak już masz czas, jest ciemno - mieszkasz w końcu w środku lasu.

Nadchodzi wieczór - ulubiona chwila. Czemu? Bo jest w miarę przewidywalna. Kąpiel, jedzenie, spanie. Owszem zdarzają się pewne perturbacje. Młody nie chce jeść, więc trzeba kombinować chodząc po domu, lulać, tulić, śpiewać. Najadł się, zasnął, odkładasz do łóżka, w ryk. Dziś chce spać z Tobą - ból kręgosłupa murowany.
Opcja druga - zasnął. Oddychasz z ulgą - szybko poszło, wychodzisz z pokoju, włączasz elektroniczną nianię z kamerką i co? Zamiast śpiącego aniołka widzisz obraz niczym z "The Blair Witch Project" - świecące oczy wpatrzone prosto w kamerkę. Chwilę później odzywa się wesoła dziecięca muzyczka - usypianie zaczynamy od nowa.
Opcja trzecia - zasnął, tak naprawdę zasnął. W końcu masz czas na to wszystko na co nie było czasu przez cały dzień - obiad/kolacja, ciepła herbata, załadowanie zmywarki, zmycie podłóg, w końcu można usiąść i posiedzieć - 5 minut, bo potem czas na pracę zawodową. Masz wątpliwości czy czeka Cię jeszcze coś w twoim zawodzie po powrocie z macierzyńskiego, ale na nowości i tak nie masz czasu, więc kontynuujesz to czego już chyba nie lubisz. Kolejny powód do frustracji i zmartwień. Jak już się ogarniesz to czas na pierwszą pobudkę. Zazwyczaj podczas Twojego wieczornego prysznica - wbudowany radar czy co?

Od 7 miesięcy nie przespałaś ani jednej nocy. Jak ty chcesz spać, to Twoje dziecię ma inny pomysł na życie. Pobudki nocne, od kiedy młodego nie trzeba przewijać ogarniasz Ty. Nie ma się co dziwić. W końcu to Ty masz cycki i nie idziesz rano do pracy. (Jak ja bym chciała iść do pracy na 8h - choć raz na miesiąc). W ogóle cycki to recepta na większość rzeczy, więc większość rzeczy spada na Ciebie. Rozumiesz to, ale jednocześnie Cię to wkurza.

Tata stara się jak może, a i tak biedak dostaje wiecznie po głowie. Nie jego wina, że nie ma umysłu kobiety i nie czyta w myślach. Według Ciebie Cię nie rozumie. Jest w końcu facetem. Nie zauważa od razu, że trzeba wywiesić pranie, że pieluchy wysypują się z kosza, że muszki owocówki założyły sobie nowe miasto, a plastiki z kosza wychodzą na spacer. A może zauważa, tylko on w przeciwieństwie do Ciebie nie ma natychmiastowej potrzeby sprzątnięcia wszystkiego na raz. Umie się relaksować i wypoczywać tu i teraz i znajduje czas na swoje zainteresowania (Chcę być facetem, facetem z cyckami, żeby móc karmić swojego syna piersią ). W każdym bądź razie nie ma ułożonej listy co trzeba jeszcze zrobić. Rozumiesz to, ale jednocześnie Cię to wkurza. (jakby ktoś jeszcze nie widział poniżej film czym się różni mózg kobiety od mózgu faceta).


Zaczyna Cię wkurzać prawie wszystko. Przy trzeciej nocnej pobudce, ok 3 w nocy, kombinujesz co ugotować następnego dnia na obiad i dochodzisz do wniosku, że nie masz z czego, a nie masz czasu na zakupy. Przy pobudce o 5 nad ranem zastanawiasz się czy zrobiłaś ten przelew do ZUS'u. Jak nie, wstrzymają Ci zasiłek macierzyński. Jedną nogą jesteś już w psychiatryku. Kiedyś wolna, niezależna z własnymi pasjami. Teraz nie wiesz co czeka Cię za 5 minut i żadnej czynności nie jesteś w stanie dokończyć. Na dodatek wiecznie głodna  (a jak człowiek głodny to zły), sfrustrowana i wyżywająca się na Bogu ducha winnym mężu (co frustruje Cię jeszcze bardziej, bo założyłaś sobie, że nie będziesz jędzą - a jesteś). A przecież, mąż jest cały czas ten sam co był (od zawsze zostawia buty na środku i deskę do krojenia z nożem na blacie po skończonym śniadaniu)- on się nie zmienił. Zmienił się jedynie Twój tryb życia i szkodzi Ci głównie fakt, że jesteś kobietą.

Miotasz się, chciałabyś ogarnąć wszystko. Psychiatryk murowany.
Szczególnie, że jednocześnie uwielbiasz swojego małego bąbla, jego cudowny uśmiech (nawet w środku nocy) uśmierza ból kręgosłupa po całodziennym noszeniu i rozjaśnia każdy dzień. Każda nowa umiejętność napawa dumą.Uwielbiasz nosić jego małe, ciepłe ciałko (to nic że waży już ok 8kg), ubóstwiasz jego zapach. I z każdym dniem kochasz coraz bardziej i bardziej. 
Uwielbiasz swojego męża, za to że jest, za to że dba i broni jak lew, że dostarcza Ci codzienną dawkę śmiechu (z kim by było tak śmiesznie jak nie z nim?), że przywiezie codziennie jakiś smakołyk ze sklepu (np. kabanosy lub nutellę), czasem zrobi śniadanie do łóżka, zawsze dba żeby było cieplutko, za to że próbuje pomóc jak tylko może (może trochę nie tak jak Ty to sobie zaplanowałaś ale wychodzi z siebie, żeby Cię zadowolić). Pomasuje plecy, pogmera po stópkach (z częstotliwością 2 gmyrnięcia na minutę ;)). Planuje wycieczkę za granicę, czy pakiet masaży w nigdy niezrealizowanym prezencie. I też kochasz z dnia na dzień coraz bardziej (bardziej jak jesteś wypoczęta ;P).
I tego kundla też lubisz, mimo że za pogryzione majtki odsiaduje właśnie karę w łazience i wiecznie budzi młodego szczekaniem. Kotu też łba nie urwiesz, będziesz tylko odkurzać krzesła przed posadzeniem na nich tyłka.

A co jest w tym najciekawsze? Planujesz kolejne dziecko :) A może nawet dwójkę!

Którędy do szpitala?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz